poniedziałek, 4 listopada 2013

Z cyklu: Ślubna gorączka

Baba w kościele

                             
Ślub kościelny - standardowo i tradycyjnie. 
Tylko na przekór tej tradycji, zaaferowani poszukiwaniem sali, zapomnieliśmy o rezerwacji terminu ślubu. Nie zsynchronizowaliśmy terminów restauracji i kościoła. Zadowoleni ze znalezienia sali i "wyluzowani" szerokim wyborem terminów, zapomnieliśmy, że z samym ślubem może być już trudniej. Szczególnie, kiedy planuje się go w miesiącach letnich. Co prawda udało się i nie trzeba zmieniać terminu wesela ani szukać innego kościoła, ale po nas będą kolejne dwa śluby, trochę jak na produkcji... szybko, szybko, bo następni.

Teraz nauczona doświadczeniem, wiem, że należy zrobić to nieco wcześniej, jeżeli, oczywiście chcemy mieć ślub o swojej wymarzonej godzinie. Chyba, że nie przeszkadza nam składanie przysięgi w samo południe, a potem balowanie przez wiele długich godzin do samego rana...

W mojej opinii najlepsza godzina na ślub kościelny w miesiącach letnich to 16:00-17:00. Na mszę należy poświęcić około 45-60 minut, czas na dotarcie na salę, życzenia, obiad, deser i około 19:00 można rozkręcać zabawę. Wydaje mi się, że samo wesele nie powinno się przeciągać. Im wcześniej się zacznie, tym szybciej goście będą zmęczeni. W lecie dni są dłuższe, a wszyscy wiemy, że najlepsza zabawa zaczyna się po zmroku, zwłaszcza w upalne dni kiedy wysoka temperatura daję się we znaki.

Rezerwacja terminu to dopiero początek. Potem cała reszta formalności i przyjemności. Ale o tym w kolejnych postach...


LENA