czwartek, 23 maja 2013

Baba z Wenus

***
"Gdzie diabeł nie może, tam babę pośle". I posyła... coraz dalej.
Bo baba taka jest. Robi jedno, zaczyna drugie i kończy trzecie. Maszyna doskonała. Baba od zadań specjalnych.

Przeczytałam gdzieś, że kiedy mężczyzna odpoczywa, przynajmniej 70%  aktywności  jego mózgu jest wyłączone, podczas gdy u kobiety tylko 10% . 

Nieustanna analiza wszystkich informacji. A On zwyczajnie śpi.

Mówię do M - Weź moją spódnicę do krawcowej, bo z boku się popruła. Taka prosta, gładka, granatowa.
- Ale jaka? Ta pod szyją zapinana, czy u góry wiązana?

Na Marsie spódnic nie znają...Za to na Wenus instrukcji obsługi nie czytają...

NANA





***
Baba z Wenus, chłop z Marsa - pozwoliłam sobie na małą parafrazę tytułu znanego humorystycznego poradnika Johna Gray. Pod stwierdzeniem, że kobieta i mężczyzna pochodzą z różnych planet, podpisuję się obiema rękami.

Niespełna trzydzieści lat chodzę po świecie, obserwuję i wyciągam wnioski. Rozmawiam z kobietami, z mężczyznami, starszymi i młodszymi. Mało odkrywczy i banalny wniosek - nić porozumienia między kobietami a mężczyznami jest niewielka i trzeba ją umiejętnie znaleźć. 
Nie jestem psychologiem, ale nie trzeba być specjalistą w tej dziedzinie, żeby oszacować różnice między damską a męską psychiką. "Kobiety najczęściej zadają partnerowi pytania dotyczące jego zachowania tonem wyrażającym głęboką dezaprobatę. Robią tak w nadziei, że czegoś go to nauczy. Otóż – nie nauczy. Wywoła tylko urazę, która spowoduje, że mężczyzna straci motywację do podjęcia wysiłku" (Mężczyźni są z Marsa, kobiety z Wenus, John Grey, Poznań 2007). No właśnie, wystarczy jeden cytat, żeby zobrazować różnicę w zachowaniu, rozumowaniu, postrzeganiu tych samych prawd. Czarne dla baby staje się białym i odwrotnie.

Kiedyś Martyna Wojciechowska powiedziała, że wolałaby być lesbijką. Dlaczego? Jest tyle mądrych kobiet na świecie, z którąś z nich na pewno stworzyłaby udany związek. Nie chce bowiem półśrodka w postaci byle jakiego mężczyzny. Kontrowersyjne słowa skłaniające do dyskusji. Dla mnie nieco smutne, bo mocny i udany związek okupiony jest wzajemną tolerancją, szacunkiem i przede wszystkim kompromisem w wielu kwestiach. Nic nie przychodzi łatwo i przyjemnie. Trzeba nauczyć się patrzeć oczami płci przeciwnej i czasem nawet nie próbować rozumieć.

Albo posłuchać dobrej muzyki ;)



poniedziałek, 13 maja 2013

Baba z czasem


***
Pędzę...Może wystartuję w maratonie...
Pobudka. Pędzę na przystanek. Pędzę do pracy. Pędzę w pracy. Pędzę do domu. Pędzę w domu. Zasypiam.

Czas się jakoś kurczy. Nie chce się wydłużyć.

Śniadanie w pracy. Obiad na kolację. Wieczorne pranie. Niedzielne zakupy.
Spotkania ustalone kalendarzem. Urlop utęskniony. Urlop z telefonem.

Żyjemy w biegu. Ciągle dokądś gnamy. 

Książka, rozmowa, wolne popołudnie. Wizyta bez zapowiedzi. Czas na placu zabaw, w parku, na rowerze.
Kino, kawa, spacer. Idyllą wszystko się wydaje.

Zwyczajne, a tak potrzebne....

PS. Czekam na wakacje :)

NANA 



                                                                 
                                                                       
                                                                                                              ***

Czasem zastanawiam się, czy to my próbujemy dogonić czas, czy odwrotnie. Czy to nie my nakręciłyśmy się tak, że teraz nie potrafimy się zatrzymać? Cały czas do przodu...
Żyjemy w XXI wieku. Cyberświat jest łatwiejszy w obsłudze. A my chcemy więcej i więcej.

Wszystko robię szybko.

Szybko pracuję, szybko sprzątam, szybko jem, szybko się maluję, szybko odpoczywam. Ciągły maraton? Nie do przyjęcia. Potrzebuję niewielkiej przerwy, wystarczy dresowo - kanapowy dzień. Taki dzień dla siebie, kiedy spokojnie mogę poczytać, obejrzeć serial, wypić kawę i pogapić się w komputer. Mam tę "swobodę" - nie mam rodziny, męża, dzieci. Potrafię sobie tak zorganizować czas, żeby starczyło go trochę dla mnie, TYLKO dla mnie. Potrzebuję tego jak ryba wody. Wtedy uświadamiam sobie, że dobrze czuję się w trybie życia, w którym zajęcia wypełniają mi dużo czasu. Daje mi to świadomość bycia potrzebną dla kogoś, dla czegoś. Spieszę się po to, by potem móc milej odpoczywać. 

Tak jak teraz, podczas urlopu ;)

LENA

piątek, 3 maja 2013

Baba bez skazy

***
Wiosna i majówka. Świat nabiera kolorów. Trawa zaczyna tryskać zielenią, za to kolorami mienią się ludzie. Wiosna sprzyja zmianie garderoby na lżejszą, bardziej frywolną i kolorową. Lubimy dobrze wyglądać. Nie tylko w naszym ubraniu, ale i ciele.

Modowe trendy zauważamy wokół. Najpierw pojawiają się w mediach, później w naszych sieciówkach. Kupujemy je a potem wszyscy wyglądamy podobnie. No chyba, że postawimy na inne niż wszyscy zestawienia i oryginalne dodatki.A przede wszystkim pozostawimy w tym siebie.

Kupujemy i kopiujemy. Nie tylko garderobę, ale i wygląd. Kult młodego ciała trwa. Smukłe, opalone, gładkie, wyraziste. Bez skazy. Po prostu idealne. 

Czego nie dała nam natura, da chirurgia plastyczna. Nie jestem przeciwna tej dziedzinie. Pomaga przecież tym, którzy doznali poważnych uszkodzeń ciała. Bywa dobrą formą terapii. Czasami pomaga uwierzyć w siebie.
Ale jest coś jeszcze. Starość, której się boimy, której od jakiegoś czasu nie potrafimy zaakceptować. I z którą tak walczymy. Do tego pogoń za talią osy, sterczącym biustem i jędrnymi ustami. Zmieniamy siebie i zatracamy się. Świat wykreował kanon piękna, który dla stał się dla nas najważniejszą wartością. Własne piękno daje nam szczęście. A przecież jest tyle szczęścia wokół...

Chyba tak bardzo chcemy dopasować się do konsumpcyjnego świata,że gubimy gdzieś siebie...

NANA




 ***
Deszczowa majówka nie sprzyja w tym roku wyjazdom. Czekamy z utęsknieniem na kilka dni wolnego i potem przeklinamy pogodę, która tak łatwo może zepsuć nasze dotychczasowe plany. Ojj, tegoroczne grillowanie zapewne nie triumfuje na majówkowych wypadach.

W taki właśnie sposób wolne, deszczowe popołudnie natchnęło mnie do pisania. A właściwie to moje ostatnie przemyślenia po obejrzeniu kilkunastu odcinków "Sekretów chirurgii", które postanowiłam opublikować na blogu. Zainspirowana reality show zaczęłam skrupulatnie oglądać swoje ciało. Tu i ówdzie znalazłam mankamenty, którym przydałaby się interwencja chirurgiczna, przecież każda z nas chciałaby mieć idealne rysy twarzy, płaski brzuch, zero cellulitu, kształtny biust. Jednym słowem - chciałybyśmy dosięgnąć ideału. I tu rodzi się kolejne pytanie - jak wygląda ów ideał?

Przeglądając artykuły i zdjęcia celebrytek, nasuwa mi się jeden wniosek - wszystkie z nich zaczynają wyglądać podobnie. Niejedna straciła swój naturalny wdzięk, nietuzinkową urodę na rzecz nadmuchanych ust, odstających kości policzkowych, dużego biustu i bujnych włosów, z których większość stanowią sztuczne pasma. W dzisiejszych czasach stworzony został pewien kanon urody, do którego bezwzględnie należy się dostosować. To chyba jest ideał. Tylko czy wtedy nie wyglądamy jak odbici przez kalkę?

Program "Czarodzieja" dr Sczyta pokazuje przeróżne przypadki osób poddających się operacjom plastycznym. Łatwo zauważyć, że podłoże tkwi w ludzkiej psychice. Często zdarza się bowiem, że nowy, lepszy wygląd poprawia samopoczucie i zwiększa pewność siebie. Nie neguję tego, uważam, że nie ma nic złego w poprawianiu mankamentów urody przy pomocy chirurga plastyka. Skoro przez całe życie mamy męczyć się z za dużym nosem czy obwisłym brzuchem dlaczego nie zrobić sobie małej korekty za odpowiednią gotówkę? Jednak nie poprawiajmy urody na siłę, przecież wąskie usta mogą mieć swój urok, a rozmiar 40 niczym nie ustępuje rozmiarowi zero. Każda z nas może być piękna na swój sposób i nie musi wyglądać jak nasza rodzima Miss Euro, prawda?

LENA