poniedziałek, 13 maja 2013

Baba z czasem


***
Pędzę...Może wystartuję w maratonie...
Pobudka. Pędzę na przystanek. Pędzę do pracy. Pędzę w pracy. Pędzę do domu. Pędzę w domu. Zasypiam.

Czas się jakoś kurczy. Nie chce się wydłużyć.

Śniadanie w pracy. Obiad na kolację. Wieczorne pranie. Niedzielne zakupy.
Spotkania ustalone kalendarzem. Urlop utęskniony. Urlop z telefonem.

Żyjemy w biegu. Ciągle dokądś gnamy. 

Książka, rozmowa, wolne popołudnie. Wizyta bez zapowiedzi. Czas na placu zabaw, w parku, na rowerze.
Kino, kawa, spacer. Idyllą wszystko się wydaje.

Zwyczajne, a tak potrzebne....

PS. Czekam na wakacje :)

NANA 



                                                                 
                                                                       
                                                                                                              ***

Czasem zastanawiam się, czy to my próbujemy dogonić czas, czy odwrotnie. Czy to nie my nakręciłyśmy się tak, że teraz nie potrafimy się zatrzymać? Cały czas do przodu...
Żyjemy w XXI wieku. Cyberświat jest łatwiejszy w obsłudze. A my chcemy więcej i więcej.

Wszystko robię szybko.

Szybko pracuję, szybko sprzątam, szybko jem, szybko się maluję, szybko odpoczywam. Ciągły maraton? Nie do przyjęcia. Potrzebuję niewielkiej przerwy, wystarczy dresowo - kanapowy dzień. Taki dzień dla siebie, kiedy spokojnie mogę poczytać, obejrzeć serial, wypić kawę i pogapić się w komputer. Mam tę "swobodę" - nie mam rodziny, męża, dzieci. Potrafię sobie tak zorganizować czas, żeby starczyło go trochę dla mnie, TYLKO dla mnie. Potrzebuję tego jak ryba wody. Wtedy uświadamiam sobie, że dobrze czuję się w trybie życia, w którym zajęcia wypełniają mi dużo czasu. Daje mi to świadomość bycia potrzebną dla kogoś, dla czegoś. Spieszę się po to, by potem móc milej odpoczywać. 

Tak jak teraz, podczas urlopu ;)

LENA

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz