wtorek, 26 marca 2013

Babą być!

***
Chyba oszaleję, a może już oszalałam? Zmieniam się w kobietę - robota nakręconego turbo bateriami.
Pędzę, spieszę, ogarniam, albo i nie. Boli mnie już myślenie. Muszę sprostać na miano kobiety XXI wieku…
Bo kim my kobiety teraz jesteśmy?

Pobudka, na dworze ciemno. Prysznic, kawa, poparzony język. Ubranie wyprasowane dzień wcześniej. Autobus, bieg, tramwaj. Pracuję. Co ja robię? To, co robię, robię  z przypadku. I tak zostało. Studia, ideały schowane razem ze sztruksami. Włosy już się nie plączą.

Nigdy nie mów nigdy. To, co miało nigdy nie być, dzieje się teraz. 
Studia bez komputera i bez komórki, choć XX wiek się kończył. Teraz jedno i drugie na moim piedestale. Wpadam w osłupienie kiedy Internet siada, bo nie wiem co robić. Jak wysłać maila, pisać długopisem, rozmawiać w cztery oczy? Przecież ja nawet nie wiem, jak wygląda duża część ludzi, z którymi pracuję. 

Kiedyś myślałam, że skoro siedzę na krześle i klepię w klawiaturę rozmawiając przy tym przez telefon, to będę to robić w szklanym wieżowcu. W chmurach, blisko nieba.
Odurzyłam się na moment, tak myślę, choć krzesło nadal jest, ale piętro blisko ziemi. Wieżowiec, ten z wielkiej płyty do mieszkania, nie do pracy.
Wieś mi się marzy, dom a ja sadzę pietruszkę...

Kończę pracę i znów pędzę. Latorośl czeka, babcia na etacie. W domu gnam dalej. Pranie wisi, składam je. Garnek kipi, pralka pierze. Pytam, co w przedszkolu było. Rozmawiamy. Mamy chwilę. Czytamy. Gramy i rysujemy. Prasuję, żeby rano 10 minut dłużej spać.
Jadę i czytam. Autobus, to moja czytelnia.

A przecież miałyśmy dość haftowania i czekania na męża. Czekania na powrót z pola walki. Powrót z polowania. Chciałyśmy wyjść i wyszłyśmy, ale czy nie nazbyt mocno nas nakręcono? Czy same tak się nakręciłyśmy? Czy możemy teraz haftować by przetrwać?

NANA 

***
Wybija 21:00 - koniec pracy. Uff... pędzę na przystanek, czekam na autobus, patrzę na te same, znajome twarze. Moją głowę zaprzątają jednakowe myśli - szybka kąpiel, chwilowy relaks przed telewizorem, ulubiony serial i sen.

Żyję według ustalonego schematu - praca, dom, odpoczynek. Kołowrotek, a ja pędzę co sił, żeby nadążyć. Czekam z utęsknieniem na kolejny wolny weekend, na urlop, na wieczorny seans w kinie, na spotkanie przy piwie, na lenistwo przed telewizorem. A potem chwila refleksji - kim jesteśmy, my, baby XXI wieku? Zadbane karierowiczki, kochające matki i żony i tym samym świetne organizatorki czasu? Regularny fitness, fryzjer, kosmetyczka - to współczesny standard. Do tego uśmiech na twarzy, szminka i szpilki.

Kiedy byłam małą dziewczynką, moim marzeniem było wyjście za mąż. W mojej wyobraźni widziałam siebie w pięknej, białej sukni z welonem u boku przystojnego męża. Gromadka uśmiechniętych dzieci, pies merdający ogonem - zwyczajne marzenia małej dziewczynki. Z czasem moje wyobrażenia ewoluowały. Dzisiaj wiem, że ślub i założenie rodziny to duża odpowiedzialność. Z taką decyzją należy poczekać, bo przecież nie można porywać się z motyką na słońce. Trzeba się czegoś dorobić, trzeba się przetestować, sprawdzić... wszystko wedle planu. Takie słowa słyszę z ust otaczających mnie młodych kobiet. 
I wtedy rodzi się pytanie - dlaczego nie można spróbować żyć inaczej?
Baby XXI wieku - rozważne czy romantyczne?

LENA






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz