wtorek, 23 kwietnia 2013

Baba w mieście...

***
Miasto...żyję w nim.
Czasem bywa mi ciasno. Zbyt głośno. Zbyt szybko. Zbyt tłoczno. Publicznie, choć anonimowo.

Świat przesłaniają mi wieżowce, ale są one jego elementem. Stare kamienice przywołują historię. Szkoda,że nie zachwycają tak jak kiedyś...

Mam w mieście wszystko. Mogę wybierać. Przemieszczać się szybko. Cieszyć wygodą i łatwo konsumować  świat...

Mam miasto od urodzenia, choć wieś nie jest obca. Znam zapach skoszonej trawy, słodkich truskawek, sierpniowych jabłek i siana na strychu...  Łąki pełne mleczy. Koty mruczące przy płocie. Świeże, ciepłe mleko.
Bezkres i wolność, której w mieście nie znajduję...

Kiedyś nie wyobrażałam sobie życia poza miastem. Teraz jest inaczej. Coraz częściej tęsknię za ciepłym kątem bez sąsiadów tuż za ścianą. Bez niepotrzebnego zgiełku. Bez zatłoczonych parków a z własnym podwórkiem. Bez bywania.
Zwyczajnie, tak naturalnie. Z pachnącym bzem. Życiem dla siebie....

NANA


                                                           
                                                                                                          
                                                                                                                              ***

Jestem mieszczuchem. Tak, to prawda. Urodziłam się w mieście, całe życie spędziłam w betonowym bloku. Jestem przyzwyczajona do zgiełku, hałasu, nie przeszkadza mi dźwięk zatrzymującej się windy dochodzący zza ściany pokoju, odgłos biegających dzieci u sąsiadów piętro niżej. Wieczorem zasypiam w blasku ulicznych latarni, czuję się wtedy swojsko. To moje miasto.
 
 W dzieciństwie całe wakacje spędzałam na wsi. Tuż po zakończeniu roku szkolnego zapakowany i pękający czerwony Maluch mknął w "kieleckie". To tam są korzenie mojej rodziny, to tam spędzałam błogi czas, to tam życie płynęło zgodnie z naturalnym rytmem.  Bieganie po łące, owocowym sadzie, gonitwa za kurami, kaczkami, czekanie na ciepłe mleko prosto od krowy - to obrazy, które często przewijają się w mojej pamięci. Wieś była wolnością, miasto wracało wraz z wrześniowymi, szkolnymi obowiązkami. 

Jednak dzieciństwo minęło, a wraz z nim świadomość poczucia wolności. Dorastanie wzmogło we mnie inne potrzeby.

Dziś miasto jest dla mnie wolnością. Mimo, że stale próbuje dogonić pędzący czas, to ono daje mi swobodę wyboru, jest dla mnie naturalnym środowiskiem. Uroki wsi dostrzegam nadal. Jest niczym sielska kraina, która stanowi miejsce wypoczynku i rekreacji. Ładuje zużyte, miejskie akumulatory, jednak nie zaprasza na stałe. Może kiedyś... na pewno nie dziś.


LENA


Betonowe drzewa









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz