czwartek, 4 kwietnia 2013

Żywot zawodowy

 ***

Wskazówki gnają ku ósmej, otwieram szklane drzwi. W domu zostawiłam ciepłe łóżko.
Siadam, parzę kawę, zaczynam dzień. Uśmiech, dzień dobry, ależ proszę… te słowa nie schodzą mi z ust.

Pracuję. Mam duże biurko i własny telefon. Mam też notebooka. Wokół przejrzyście. Nikt się nie gubi. Nienaganna organizacja jest tutaj domeną.

Wracam wcześnie. Poranne godziny szybko mijają. Mam czas na obiad, mam czas na spacer. Mam karnet na relaks. 
Kolejne szkolenie i szklany wieżowiec. Nowe okulary i czarne oprawki. Plastik jest w modzie. Walizka na kółkach, więc się nie męczę.

Zaczynam widzieć...
Wyprasowane powietrze, którym przestaję oddychać. Społeczny lifting. Napięci, wyprostowani.
Siedź na swoim, uśmiechaj się. Nie ważne co myślisz, dostosuj się.

Wystawy sklepowe. W nich przebrane manekiny. Mam swoją skórę. Nie noszę maski, nigdy jej nie nosiłam.
Szczerość wyróżnia, bo nikt jej nie lubi. A ja nie lubię bali maskowych, jacuzzi i squasha’a.
Nie robię niczego wbrew sobie. Nie potrafię. A może muszę, a może powinnam? A może nie pasuje do reszty? Odstaję? Plastikowe mam tylko oprawki.  

Odchodzę, by zacząć gdzie indziej....
 
NANA



 ***        

Tymczasowa praca stała się pracą stałą, pół etatu, etat, zmiana umów... Osiadłam w jednym miejscu, który stał się nieruchomym punktem, do którego przywykłam. Mało ambitne zajęcie, bez możliwości rozwoju i awansu, codzienna rutyna, zwyczajowe "dzień dobry", nabyty uśmiech. Niewiele, a może tak dużo potrzeba by wykonywać tę pracę.

Nie pracuję w dużej korporacji, w której ludzie są dla siebie anonimowi. Tworzymy niewielki zespół, znamy się dobrze i co najcenniejsze - w większości sobie ufamy. Jestem w stanie zaryzykować nawet stwierdzenie, że nasze relacje wykraczają poza zawodowe, a nasze "znajome twarze" tworzą pewnego rodzaju przyjaźnie. To pozytyw tej firmy, ale niestety jedyny.

Nad nami króluje Góra, dzięki której nie zapominamy, co to stres i nerwy. Góra, dla której człowiek staje się numerem personalnym. To świat, w którym czas liczy się na złotówki, a zysk stanowi nadrzędny cel. To świat, do którego nigdy nie chciałabym należeć.

Ideały i studia już zapomniane, praca skutecznie wyeliminowała to, co kiedyś było dla mnie najważniejsze. Może to zmieniłam się ja? A może otaczająca rzeczywistość spowodowała, że się zmieniamy. "Uchowałam" jednak w sobie coś bardzo cennego - w życiu zawodowym liczy się dla mnie moralność, uczciwość i szczerość. To dziś niemodne i niepożądane cechy, które bardziej przeszkadzają niż pomagają, ale dla mnie są podstawą, której nie zniszczę. Cieszę się, że nie walczę na kły i pazury i pracuję zgodnie ze swoim sumieniem.






 I mam nadzieję, że tak zostanie....


LENA



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz